Budzą cię kroki wielu stup. Wstajesz i się rozglądasz, jesteś w pokoju twojego współlokatora. Zabierasz ubrania, które leżą rozrzucone po całym jego pokoju, po czym wkładasz je i uchylając lekko drzwi, sprawdzasz czy nikt się tam nie kręci. Droga wolna, przemykasz przez salon do twojego pokoju a w kuchni słyszysz głosy mężczyzn. Gdy jesteś już bezpieczna i nienakryta spoglądasz zdenerwowana na zegarek, trzy godziny temu powinnaś być już w firmie twojego ojca. A właściwie w twojej firmie. Bierzesz szybki prysznic suszysz i prostujesz włosy, zakładasz najbardziej elegancki zestaw, który według ciebie pasuje na dzisiejszy dzień i przekładasz rzeczy do większej bordowej torebki. Wchodzisz do kuchni aby zabrać kawę która już dawno ostygła, ponieważ bez niej nie przeżyjesz tego dnia. Koledzy Aleksandra witają cie jakbyś była nowa i w ogóle cię nie znali, z przyczyn oczywistych. Stać cię jedynie na ciche warknięcie cześć a do Aleksandra, pozostaje zimne spojrzenie pełne nienawiści. Zabierasz kawę i wychodzisz z mieszkania, trzaskając drzwiami. Odjeżdżasz spod bloku i włączasz swoja ulubioną płytę najgłośniej jak się da. Trzy razy przejechałaś na czerwonym świetle a dwa razy jak już czekałaś to zamyśliłaś się i wybudziło cię wiele samochodów trąbiących, abyś jechała dalej.
Gdy w końcu zaparkowałaś przed firmą i zabierając wszystkie rzeczy, które należą do twojego nowego biura zamknęłaś samochód i weszłaś do środka wielkiego budynku, w którym byłaś tylko kilka razy.
Gdy szłaś w stronę windy słyszałaś tylko Witamy, pani More. Dzień dobry, pani More. Wszyscy patrzyli na ciebie jak na biedną sierotkę, a innych przepełniała zazdrość ponieważ nie miałaś nic wspólnego z tą firmą a teraz nagle stałaś się ich szefową.
-Witaj, Arletto!-usłyszałaś za sobą dobrze znany ci już głos.
-Co ty tutaj robisz, Nikodem?-zapytałaś chociaż fakty się łączyły. Niesamowite, jak życie może się zmienić po nie twojej śmierci.
-Siostrzyczko, złość piękności szkodzi. Nie slyszałaś?-zaśmiał się ci prosto w twarz i wcisnął w windzie guzik z cyferką 13-nasze piętro. Nigdy nie przypuszczałem, że razem poprowadzimy interes naszego tatka. A ty?
-Jak to jest możliwe? Przecież on cię wydziedziczył-mówisz cicho, chociaż wewnątrz krzyczysz jak opętana.
-Nigdy ci nic nie mówił a ty sądzisz że cokolwiek o nim wiedziałaś?-zaśmiał się znacząco co doprowadzało cię do jeszcze większego szału-On był zwykłym dupkiem i ty o tym wiesz, wystarczyło go sobie owinąć wokół palca a robił to co się mu zagrało.
-Jak śmiesz tak mówić o moim ojcu-powiedziałaś gdy wyszłaś z windy w stronę swojego gabinetu a on podążył za tobą.
-Naszym ojcu-poprawił.
-Daj mi teraz święty spokój, muszę zapoznać się choć trochę z tą cholerna firmą. Nie wiem o niej prawie nic, z resztą ty chyba też. Więc rozejdźmy się do naszych-to ostatnie słowo wymawiasz z odrazą-gabinetów jakbyśmy się nie znali a kiedy indziej porozmawiamy tylko i wyłącznie o interesach.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz