wtorek, 19 marca 2013

Siódma sentencja

Los toczy się dla ciebie nijak okropnie. Teraz jesteś siłą wciągana do mieszkania Aleksa. Chociaż udajesz, że nie masz na niego ochoty, to gdy spoglądasz na niego momentalnie podnosi ci się temperatura ciała. Puszcza cię po tym jak zamyka drzwi i ty jak najszybciej wędrujesz do kuchni aby napić się piwa, które znajduje się w jego lodówce. On podąża za twoimi śladami i zabiera jedno z piw, które wyciągnęłaś na blat. Starając się nie wtopić w jego oczy, zabierasz mu z ręki piwo i otwierasz nim swoje. Pijesz je bez zaczerpnięcia tchu co nie wróży nic dobrego dla ciebie, ponieważ od nadmiaru gazu, lekko kręci ci się w głowie. On wyciąga inne piwo i otwiera swoje, po czym niepotrzebne wkłada z powrotem do lodówki. Siadasz na blacie, na którym przed chwilą jeszcze stały piwa. Z racji że jest około wpół do trzeciej w nocy a Aleks wyrwał cię z imprezy, na której świetnie bawiłaś się z chłopakami jesteś odrobinę poddenerwowana i wypita. Piwo jest dla ciebie niczym innym jak kolejny lecz słabszym napojem, który dodaje ci energii.
-Posłuchaj-przybliżył się do niej ale ona mocno go odepchnęła co za skutkowało, ponieważ przypadkowo jego butelka się przechyliła i zmoczyła jego zieloną koszulę-kurwa!-syknął.
Zdjął koszulkę, Arletta widząc jego boskie, niesamowicie umięśnione wyrzeźbione ciało nie wytrzymała. Rzuciła się na niego i pochłaniała go namiętnym pocałunkiem  On oplótł ręce na jej biodrach podniósł ją i umieścił na wielkim stole. Po kolei reszta ich ubrań wylądowała w każdej części kuchni. Następnie on dobrał się do jej bielizny, która po chwili dołączyła do reszty ich ubrań. Znów się nią bawił, masował jej pośladki, brzuch, piersi i wpił się w jej usta, ona oderwała się i dążyła językiem po jego szyi aż doszła do ucha które lekko przygryzała, on zamruczał z rozkoszy. Nie czekając ani chwili dłużej zabrał ją ze stołu i zaniósł do sypialni, położył ją na łóżku i z zachwytem wpatrywał się w jej piękne, nagie ciało. Wszedł w nią, ona uczciła to głośnym jękiem rozkoszy i wbiła swoje paznokcie w jego plecy. Poruszał się najpierw wolno, później lekko zwiększył prędkość i oboje doszli. Opadli na łóżko wyczerpani. Zbliżył się do niej i wtulił się w nią. Po czym szepnął jej do ucha kocham cię. Ona udała, że tego nie słyszała. Tak naprawdę te dwa, dziewięcio literowe słowa wywarły w niej niezwykłe zmieszanie i czuła się w tej sytuacji zawstydzona, nie chciała żeby on widział ją teraz nagą. Zasnęła. Jak małe dziecko ale gdy już zamknęła oczy, miała w głowie nieprzyjemny obraz siebie za parę lat.
Obudziła się z cholernym i dręczącym bólem głowy i nie tylko, aktualnie każdy jej kawałek ciała krzyczał auuu. Spojrzała na zegarek, który leżał na stoliku nocnym. Była siódma, Aleks jeszcze spał. Miała dwie opcje. Iść zrobić dla nich oboje śniadanie ale najpierw wziąć prysznic lub uciec, jak to zwykle miała w zwyczaju. Wybrała to drugie, wparowała jak poparzona do kuchni i zabierając ubrania, założyła je. Wzięła kartkę i długopis, które leżały na blacie obok lodówki. Nie wiedziała co napisać. Jedyne na co było ją teraz stać to krótkie Przepraszam ~ Arletta. Wychodząc wieszasz kartkę na lodówce. Zabierasz ze swojego mieszkania wszystkie rzeczy, które będą ci potrzebne, chociaż niektóre niekoniecznie. Zabierasz ostatecznie wasze wspólne zdjęcie. Nie wiesz po co ale siedząc w pociągu wiesz, że popełniasz niesamowity błąd. Wiesz, że go skrzywdziłaś i wiesz, że on może cię znienawidzić. Chcesz zawrócić, wsiąść do powrotnego pociągu ale twoja głupota jest zbyt wielka. A ucieczka to jedyna rzecz, która ci najlepiej wychodzi.

Jakby ktoś się nie domyślił, to już jest koniec. 

czwartek, 7 marca 2013

Szósta sentencja

Nie mając żadnych planów na weekend, zgadzasz się przyjąć zaproszenie swojego brata na jego urodziny. Mówi ci, że to tylko małe przyjęcie i każe przyprowadzić partnera. Zabierasz twojego lubego na to małe przyjęcie, które okazuje się być wielką imprezą. Na początku bawicie się świetnie jednak, twój brat celowo cię zaprosił abyś miała kolejna styczność, ze swoim byłym narzeczonym. Gdy tylko go dostrzegasz szarpiesz Aleksa za rękę i prosisz abyście wracali już do domu. On posyła ci ten jedyny uśmiech, który zawsze zachowuje dla ciebie i informuje, iż spotkacie się w samochodzie. Gdy Aleks wychodzi z budynku ty podchodzisz do twojego brata i żegnasz się, szepcząc że jak spotkasz go w firmie to dłużej nie pożyje. Żona Nikodema uśmiecha się do ciebie, chociaż nawet się nie znacie. Słyszysz jeszcze durne komentarze twojego brata po czym zgarniasz twój czerwony płaszcz z garderoby i wychodzisz, by dojść do Aleksa. Niestety nie cieszy cię widok, który zastajesz po wyjściu. Widzisz bijących się mężczyzn. Głupio pytać, bo i tak wiesz że to Tomasz i Aleks. Podbiegasz do nich i starasz się ich rozdzielić. Nic nie wskórasz. Widzisz jak po twarzy twojego mężczyzny cieknie krew, spływając na błękitną koszulę i pozostawiając wielką już plamę. Spoglądasz na Tomasza, on wygląda jeszcze gorzej, robi ci się go żal. Krzyczysz do Aleksa żeby przestał ale ten cię nie słucha, widzisz jak się podnosi zmierza ku byłemu i uderza z wielka siłą twarz. Tomasz lekko się kołysze po czym upada. Aleks wchodzi do samochodu i spoglądając na ciebie, zapala silnik i odjeżdża. Nie rozumiesz jego zachowania, jednak gdy tylko jego samochód znika za zakrętem podbiegasz do Tomasza i sprawdzasz czy nic mu nie jest. Na szczęście to nic poważnego. Pomagasz mu wejść do domu, twojego brata i odchodzisz. Wracasz do mieszkania taksówką, gdy stoicie już pod twoim blokiem, płacisz i wysiadasz. Wchodzisz do mieszkania, twoją uwagę przykuwa Aleks leżący na sofie i oglądający jakiś film. Nie odzywa się ani słowem a ty szepcesz do niego idiota, wchodzisz do swojego pokoju zatrzaskując drzwi. Wyjmujesz z szafy walizkę i zaczynasz się pakować, tak że w pokoju zostają rzeczy wręcz tylko sentymentalne, których nie zabierasz ponieważ zbyt przypominałyby ci  to wszystko. Gdy wychodzisz z walizką, dwoma torbami i torebką podręczną, mężczyzna od razu zrywa się z sofy i stara się ciebie zatrzymać. W twoich oczach pojawiają się łzy, które usilnie tamujesz. Gdy Aleks jeszcze zaciąga cię z powrotem mówisz głośno spierdalaj i odchodzisz niczym zjawa. Jedziesz do Bartosza. Pisał ci SMS'a że obok nich jest wolne mieszkanie, które możesz zająć. Dzwonisz do niego i prosisz aby skontaktował się z jego właścicielem. On zgada się z radością  nie mogąc się doczekać, aż w końcu będziecie sąsiadami.

wtorek, 5 marca 2013

Piąta sentencja

Od dwóch tygodni zamieszkujesz u Bartosza, przyjaciela oraz barmana z twojego ulubionego klubu i Kacpra, jego chłopaka. Nie odbierasz jego połączeń, chociaż dzwoni pięć razy na minute. Do firmy wchodzisz tylnym wejściem, ponieważ parę razy widziałaś go jak czekał na ciebie na parkingu. Nikodem ciągle, wypytuje o twoje stosunki z twoim mężczyzną. A ty, jak to ty ciągle go zbywasz i mówisz, że nie ma żadnego twojego mężczyzny. Tym razem niestety, musiałaś wrócić do waszego mieszkania po teczkę z dokumentami, których zazwyczaj nie potrzebowałaś. Specjalnie podjeżdżasz, pod blok w godzinach jego treningu mając nadzieję, że go tam nie zastaniesz. Przekręcasz klucze w zamku, czesz już pociągnąć za klamkę ale drzwi się same otwierają.
-Nareszcie! Myślałem, że nigdy nie wrócisz!-wykrzykuje przejęty jak kobieta w ciąży, że będzie rodzić.
-I nie wracam, przyszłam zabrać parę rzeczy-mówisz i obchodzisz go, aby dostać się do swojego pokoju. Nie słuchasz go, wchodzisz do twojej sypialni zabierasz trzy pudła, które niegdyś leżały pod twoim biurkiem w starym biurze, słyszysz jak coś jeszcze do ciebie wykrzykuje ale jesteś już na klatce i schodzisz do samochodu. Słyszysz głośne trzaśnięcie drzwiami, nie oglądasz się za siebie tylko pakujesz rzeczy do samochodu i odjeżdżasz. Po dziesięciu minutach jesteś na osiedlu gdzie mieszka Bartosz i Kacper, wiesz że nie możesz dłużej nadużywać ich gościnności i starasz się znaleźć inne mieszkanie, w sam raz dla ciebie ale nie potrafisz, nie ma nigdzie idealnego dla ciebie mieszkania. Wchodzisz do salonu gdzie witasz się z chłopakami, którzy właśnie oglądają jakiś horror. Omijasz ich i dochodzisz do swojego pokoju, po kilkunastu minutach słyszysz dzwonek do drzwi. Nie otwierasz, w końcu to na pewno nie do ciebie. Mylisz się gdy słyszysz wołanie Kacpra Słonko, to do ciebie! Nienawidzisz gdy mówi do ciebie słonko. Jednak wychodzisz z pokoju i gdy do chodzisz do drzwi, coś w środku cię paraliżuje, nie wiesz co powiedzieć, nie wiesz jak masz się poruszać. Ale w końcu dochodzisz do siebie.
-Co ty tutaj, do cholery robisz? I skąd masz, kurwa ten adres!-krzyczysz gdy widzisz Aleksa w wejściu. Chłopak cały się trząsł, był najwyraźniej strasznie zdenerwowany twoja postawą.
-Po pierwsze to robię tutaj to co kurwa powinienem, po drugie nie spałem przez te dwie noce z nikim to był Cupko! Prosił mnie żebym przez te dwie noce mieszkał razem z Woickim! Nie pytaj dlaczego, sam mi tego dokładnie nie wyjaśnił. Ale już się domyśliłem i ty też powinnaś, więc teraz gdy już wszystko jest jasne zabieram cie do naszego-ostatnie słowo bardzo stanowczo podkreślił-mieszkania i będziesz ze mną nie tylko dlatego że jesteś niesamowita w łóżku ale też dla tego że mi ciebie brakuję i że najprawdopodobniej cię kocham do cholery!
Nie mówisz nic, zdziwiła cie jego prostota i stanowczość. Nigdy taki nie był, podchodzisz do niego, stajesz na palcach, obejmujesz jego twarz dłońmi i całujesz najlepiej jak potrafisz.
-Jeszcze nikt nie powiedział mi czegoś tak pięknego-dodajesz po czym znów go całujesz, za sobą słyszycie Kacpra oraz Bartosza którzy stękają: Ohhh, Ahhh. Jakie to słodkie. 

poniedziałek, 4 marca 2013

Czwarta sentencja

Wracasz po dwóch nocach do twojego mieszkania. Nie zastajesz w nim nikogo. Rzucasz wszystkie ubrania które kupiłaś przez ostatnie dwa dni na swoje łóżko i idziesz wziąć gorący prysznic. Wychodzisz z łazienki aby zrobić sobie kawę, na sofie widzisz siedzącego Aleksandra.
-Gdzie byłaś?-zapytał patrząc na ciebie, ze złością. Nie zważasz na to jak na ciebie patrzy, przechodzisz obok aby przejść do kuchni i włączasz ekspres.
-Sprawy firmy-rzuciłaś na odchodne.
-To teraz, skoro jesteś tam szefem idziesz do łóżka z facetami, po to żeby oni awansowali na wyższe stanowisko, tak?-podszedł do ciebie i chwycił mocno za ramiona.
-Nie. Po prostu wynajęłam sobie pokój w hotelu i tyle. Reszta nie powinna cię interesować  ale jeśli chcesz wiedzieć to z nikim nie spałam.
-Dobrze-odszedł zatrzaskując za sobą drzwi, swojego pokoju.
Siedziałaś na balkonie sącząc kawę, która już dawno ostygła. Poczułaś na swoim ramieniu ciepłą i wielką dłoń.
-Nie masz teraz czasem treningu?-pytasz, on kiwa tylko przecząco głową i siada na przeciwko ciebie. Wyjmuje z twojej ręki kubek z kawą i kładzie go na szklanym stoliku. Ciebie chwyta za rękę i przyciąga do siebie tak, że siedzisz teraz na nim okrakiem. Całuje delikatnie twoją szyję, zjeżdża w dół ku obojczykowi aż w końcu ty odsuwasz go od siebie, zabierając kawę i wchodząc do mieszkania. Mimo twojego sprzeciwu, on ciągle za tobą podąża. Gdziekolwiek usiądziesz czy się przemieścisz, to i tak będzie za tobą. W końcu zrezygnowana kładziesz się na sofę, on robi to samo tylko, że na przeciw ciebie. Starasz się unikać jego wzroku i dotyku, niestety to nie takie łatwe jak sądzisz. Błądzi swoja ręką najpierw po twojej nodze, następnie po twoim udzie. Spoglądasz na niego a on zbliża się do ciebie powoli, wodzi językiem po konturach twoich ust. Znowu wstajesz i zamykasz za sobą drzwi do swojej sypialni. Puka trzy razy, zero twojej reakcji, kolejne trzy razy, znów zero twojej reakcji. Ma dość, wchodzi do twojego pokoju z hukiem i rzuca tobą na łóżko.
-I dlaczego mi to robisz, do cholery?-mówi pomiędzy długimi i namiętnymi pocałunkami.
-Bo lubię-mówisz od tak a on zaczyna was oboje rozbierać. Na twojej twarzy pojawia się lekki uśmiech. Zauważa to i zaczyna całować cały twój brzuch, twoje piersi i wpędza cię w jęki rozkoszy. Nie czekając ani chwili dłużej, wchodzi w ciebie i kończy to co ty zaczęłaś. Wykrzykujesz głośno jego imię, ale z rozkoszy wyrywa waz dzwonek do drzwi, który najpierw lekceważycie. Ale po tylko kilkudziesięciu razach macie dość i ty zakładasz szlafrok po czym otwierasz drzwi. Przed tobą stoi sąsiadka, z góry nie zbyt zdziwiona twoim stanem.
-Dobry wieczór. Mogą państwo być odrobinę ciszej. Od kilku dni dzieci się pytają dlaczego państwo z dołu tak krzyczą a ja nie wiem co odpowiedzieć.
-Przepraszam, ja dopiero dziś..-nie dokończyłaś ponieważ kobieta wcięła ci się w zdanie:
-Oh błagam, przedwczoraj, wczoraj, dziś..
-Przepraszam, już nie będziemy. Zapewniam panią!-mówisz kipiąc ze złości nie było cię dwa dni, i on po waszym pierwszym stosunku już zaprasza do łóżka inną. Zatrzaskujesz drzwi, wchodzisz do sypialni gdzie leży on. Ciągniesz go za jego włosy i krzyczysz.
-Ty dupku, dwa dni mnie nie było. A ty po naszym sexie, po prostu dupczysz się z inną? Jesteś obrzydliwy zejdź mi z oczu-ciągniesz i zamykasz drzwi na klucz.
-Co ty opowiadasz?-jąka.
-Sąsiadka powiedziała, że od kilku dni słyszy krzyki a mnie nie było przez dwie ostatnie noce..
-Ale to nie tak!- uderzasz pięścią o drzwi i wybiegasz balkon, gdzie zapalasz papierosa i wyszeptujesz do siebie, cicho dupek.

Trzecia sentencja

Budzą cię kroki wielu stup. Wstajesz i się rozglądasz, jesteś w pokoju twojego współlokatora. Zabierasz ubrania, które leżą rozrzucone po całym jego pokoju, po czym wkładasz je i uchylając lekko drzwi, sprawdzasz czy nikt się tam nie kręci. Droga wolna, przemykasz przez salon do twojego pokoju a w kuchni słyszysz głosy mężczyzn. Gdy jesteś już bezpieczna i nienakryta spoglądasz zdenerwowana na zegarek, trzy godziny temu powinnaś być już w firmie twojego ojca. A właściwie w twojej firmie. Bierzesz szybki prysznic suszysz i prostujesz włosy, zakładasz najbardziej elegancki zestaw, który według ciebie pasuje na dzisiejszy dzień i przekładasz rzeczy do większej bordowej torebki. Wchodzisz do kuchni aby zabrać kawę która już dawno ostygła, ponieważ bez niej nie przeżyjesz tego dnia. Koledzy Aleksandra witają cie jakbyś była nowa i w ogóle cię nie znali, z przyczyn oczywistych. Stać cię jedynie na ciche warknięcie cześć a do Aleksandra, pozostaje zimne spojrzenie pełne nienawiści. Zabierasz kawę i wychodzisz z mieszkania, trzaskając drzwiami. Odjeżdżasz spod bloku i włączasz swoja ulubioną płytę najgłośniej jak się da. Trzy razy przejechałaś na czerwonym świetle a dwa razy jak już czekałaś to zamyśliłaś się i wybudziło cię wiele samochodów trąbiących, abyś jechała dalej.
Gdy w końcu zaparkowałaś przed firmą i zabierając wszystkie rzeczy, które należą do twojego nowego biura zamknęłaś samochód i weszłaś do środka wielkiego budynku, w którym byłaś tylko kilka razy.
Gdy szłaś w stronę windy słyszałaś tylko Witamy, pani More. Dzień dobry, pani More. Wszyscy patrzyli na ciebie jak na biedną sierotkę, a innych przepełniała zazdrość ponieważ nie miałaś nic wspólnego z tą firmą a teraz nagle stałaś się ich szefową.
-Witaj, Arletto!-usłyszałaś za sobą dobrze znany ci już głos.
-Co ty tutaj robisz, Nikodem?-zapytałaś chociaż fakty się łączyły. Niesamowite, jak życie może się zmienić po nie twojej śmierci.
-Siostrzyczko, złość piękności szkodzi. Nie slyszałaś?-zaśmiał się ci prosto w twarz i wcisnął w windzie guzik z cyferką 13-nasze piętro. Nigdy nie przypuszczałem, że razem poprowadzimy interes naszego tatka. A ty?
-Jak to jest możliwe? Przecież on cię wydziedziczył-mówisz cicho, chociaż wewnątrz krzyczysz jak opętana.
-Nigdy ci nic nie mówił a ty sądzisz że cokolwiek o nim wiedziałaś?-zaśmiał się znacząco co doprowadzało cię do jeszcze większego szału-On był zwykłym dupkiem i ty o tym wiesz, wystarczyło go sobie owinąć wokół palca a robił to co się mu zagrało.
-Jak śmiesz tak mówić o moim ojcu-powiedziałaś gdy wyszłaś z windy w stronę swojego gabinetu a on podążył za tobą.
-Naszym ojcu-poprawił.
-Daj mi teraz święty spokój, muszę zapoznać się choć trochę z tą cholerna firmą. Nie wiem o niej prawie nic, z resztą ty chyba też. Więc rozejdźmy się do naszych-to ostatnie słowo wymawiasz z odrazą-gabinetów jakbyśmy się nie znali a kiedy indziej porozmawiamy tylko i wyłącznie o interesach.

sobota, 2 marca 2013

Druga sentencja

-Nie możesz tak po prostu odejść Arletto!-krzyknął Twój szef gdy położyłaś na jego biurko wypowiedzenie.
-Mogę i właśnie to robię, nie chce mieć z tą firmą nic wspólnego a zwłaszcza z tobą-prychasz gdy tylko zbliża się do ciebie i chwyta mocno za twoją rękę. Pracowałaś tutaj cztery lata, musisz odejść by poprowadzić firmę, twojego ojca który zmarł dwa tygodnie temu. Nie chcesz tego robić  wiesz że poniesiesz srogie konsekwencje, prowadzenie takiej firmy jest niesamowicie odpowiedzialne i zarazem trudne a ty prawie niedoświadczona dwudziestopięcio latka będzie prowadziła interes, na którym twój najlepszy na świecie ojciec spędził prawie całe życie. Przez tą cholerną firmę nie dbał o ciebie, byłaś wychowywana przez wredną nianię która nie myślała o twoim dobru lecz o pieniądzach które zarabia. Słowo prawie wcale nie oznaczało że odnajdywał dla ciebie czas, wręcz przeciwnie miał go jeszcze mniej. Umawiał się z kolegami na golfa, piwo, mecz a ciebie miał głęboko w dupie. Byłaś zbyt głupia aby zrozumieć co to tak naprawdę miłość  i pomimo tego jak cię traktował i tak go kochałaś. Kochałaś całym zapłakanym i malutkim sercem, które coraz starsze było jeszcze bardziej chłodne dla wszystkich ale nie dla niego.
-Żegnaj, Maksymilianie. Mam nadzieję że się już NIE spotkamy-powiedziałaś po czym zatrzaskując drzwi jego gabinetu odeszłaś, zabierając swoje kartony ze stanowiska przy którym te cztery lata spędziłaś. 
Stoisz przed mieszkaniem Aleksandra. Dobrze wiesz że będzie wściekły pukasz, chociaż w kieszeni twojego płaszcza znajdują się klucze. Nie wita się z tobą, w ciszy wędrujecie do salonu gdzie siedzi Tomasz. Twój były narzeczony.
-Jak mogłaś?-krzyczy na ciebie, co wcale nie robi na tobie tak wielkiego wrażenia.
-Po prostu-i tyle w temacie, podchodzi i uderza cię w policzek. Aleksander nie wytrzymuje, uderza go pięścią i żałuje że w ogóle wpuścił go do waszego mieszkania, ponownie go uderza lecz tym razem w brzuch. Nie chcesz na to patrzeć, próbujesz ich rozdzielić ale nic z tego. Jedyne co czujesz to kolejny cios w twarz. Aleksander wyrzuca go grożąc, że jeśli kiedykolwiek go zobaczy kręcącego się za tobą, to gorzko tego pożałuje. Widzisz jak twój wybawiciel wchodzi z powrotem do salonu. Siedzisz na sofie ukrywając łzy, które same napływają do twoich oczu.
-Nic nie mów-on siada obok ciebie i całuje cię w czoło. Spoglądasz na niego kątem oka i wasze spojrzenia się spotykają. Próbujesz uciec gdziekolwiek ale uniemożliwia ci to chwytając cię za rękę i przyciągając do siebie tak, że siedzisz teraz na jego kolanach. Czujesz na swojej szyi jego oddech i palce które delikatnie podążają po kręgosłupie w górę. Drżysz pod wpływem jego bliskości, błądzi ustami po twojej szyi aż w końcu wpija się w twoje i zabierając cię z salony lądujecie w jego sypialni. Nigdy tam nie byłaś chociaż, mieszkałaś z nim już parę miesięcy. Nie pozwala ci się rozproszyć ani na sekundę, zdejmuje twoją koszulkę, spodnie, które lądują w każdym zakacie jego pokoju. Zdjąwszy swoje ubrania męczy się z zapięciem twojego czarnego stanika. Gdy wszystkie wasze rzeczy lądują już na podłodze, bawi się tobą. Ale ty nienawidzisz gierek wstępnych, stać cię przy nim tylko na ciche proszę, nie wiesz dlaczego to się dzieje dlaczego z nim. Wchodzi w ciebie delikatnie lecz stanowczo, porusza rytmicznie biodrami co doprowadza cię do szaleństwa. Z nikim nie czułaś się tak wspaniale jak z nim. W końcu dochodzicie w tym samym czasie. Zasypiacie, prawie. On zasypia a ty dopiero po dłuższej chwili myśląc nad tym jaki popełniłaś cholerny błąd, idąc z nim do łóżka. 

Z dedykacjami dla P.G.

Pierwsza sentencja

Czasami śmierć bliskiego pomaga w zrozumieniu rzeczy, których dotychczas nie potrafiłaś zrozumieć  Twój umysł zostaje oczyszczony i odnowiony. Wszystko postrzegasz inaczej, czasami lepiej ale jednak z początku gorzej. Gdy twój bliski umiera a ty wiesz, że nie jesteś w stanie nic zrobić masz dość. Twoja psychika na tym ucierpi, a ty nienawidzisz siebie. Tak się starasz, żeby być twardą i chłodną jak dawniej ale teraz nie dajesz sobie po prostu rady. Cholernie cię to przytłacza. Wszyscy dookoła ci współczują, składają kondolencje, pytają jak się czujesz. A to chyba jest logiczne. Takich zdań i pytań w tej chwili najbardziej nie potrzebujesz. Jedyne co teraz może pomóc ci iść na przód, to coś dającego w kość lub w mniejszej części, coś spokojnego. Jedyna intryga która tkwi w tych dwóch sentencjach, to taka że obie mogą się zrównać w jeszcze nieznane ci szczęści.